GŁÓD ALKOHOLOWY

To silna natrętna potrzeba napicia się z tendencją do natychmiastowej realizacji. Rośnie na bazie napięcia i właśnie w nie należy celować, by zmniejszyć jego siłę.

Głód pojawia się w reakcji na przeżywane stany emocjonalne (zarówno te trudne, jak i przyjemne, które chcemy sobie jeszcze bardziej „podkręcić”), czy w kontakcie z tzw. wyzwalaczami zewnętrznymi (miejsca, ludzie, sytuacje, pory dnia, tygodnia i roku). Potrafimy go w sobie wzbudzać przy pomocy własnych myśli m.in. wspominając przyjemne sytuacje z okresów picia czy też użalając się nad sobą.

Głód alkoholowy ma swoją dynamikę: rośnie wraz z przeżywanym napięciem, by jak fala osiągnąć punkt kulminacyjny, a następnie opaść. Bardzo istotną jest umiejętność samoobserwacji i rozpoznawania najwcześniejszych objawów głodu alkoholowego – tego można nauczyć się w trakcie terapii. Na początku głód alkoholowy nie objawia się przecież wielkim neonem z napisem „piwo”. To subtelne rozdrażnienie, które towarzyszy nam z dnia na dzień; rosnące przekonanie, że otaczają nas sami idioci (łącznie z naszym terapeutą); niekiedy stany emocjonalne zmieniają się w naszych głowach, jak w kalejdoskopie.  Napięcie, które pragnie ulgi. A cóż  innego przyniesie nam ulgę szybciej, niż alkohol..? Decyzja o niepiciu staje się wówczas jakby mglista, rośnie w nas myśl, by odłożyć ją na później. Innym zaś razem rozkręcamy w sobie złość, szukamy powodu do dobrej awantury bez względu na rzeczywistość, która nas otacza. Inni są „winni”, nie tacy, jacy powinni, robią nam na złość. Nic tylko się napić.

Często głód przybiera niemal namacalną formę: posmaku alkoholu na języku; zapachu tam, gdzie na pewno go nie ma; bólu głowy czy mięśni. Pojawiają się sny alkoholowe. Rano czujemy się jak po ostrym piciu.

Radzenie sobie z głodem alkoholowym należy zacząć od przyznania mu prawa do bycia. Głód jest naturalną częścią choroby alkoholowej i nie zniknie bez względu na to, jak bardzo będziemy zaciskali zęby (wówczas rośnie jeszcze bardziej wraz z napięciem, które sobie fundujemy). Zaprzeczanie nie ma sensu. By poradzić sobie z głodem należy poszukać własnych sposobów na redukcję napięcia. Nie dla każdego będą takie same. Zacznij od rzeczy najprostszych: noszona ze sobą butelka z wodą (nie napoje pobudzające!), telefon do zaufanej osoby i rozmowa o własnym samopoczuciu; określanie emocji, jakie aktualnie przeżywasz i znalezienie w sobie odpowiedzi: co one mi mówią? o jakie swoje potrzeby muszę teraz zadbać i jak to zrobić? Czasami będzie to krótki spacer, innym razem rąbanie drewna. Raz pomoże czytanie, raz krótka przebieżka. Najważniejsze to szukać własnych metod – bo trzeźwienie to przede wszystkim działanie.

Autor opracowania:

Anna Malesa, Ośrodek „Ametis”